Teatr Telewizji TVP

Olga Lipińska: Francuzi nam zazdrościli

– Teatr Telewizji ma wypracowaną formę, nie ma co odkrywać Ameryki. Ma obowiązki wobec edukacji narodowej, powinien kształtować gusta, smak, znajomość tradycji – mówi reżyser Olga Lipińska.

Co Panią najbardziej uderzyło czy zirytowało podczas dyskusji Okrągłego Stołu o przyszłości Teatru Telewizji?

– Irytowały mnie te głosy, które mówiły coś o poszukiwaniu nowych form Teatru Telewizji. Ktoś z wypowiadających się nawoływał bodajże, żeby Teatr Telewizji szukał jakichś nowych form i nadążał za językiem obecnych mediów, nieomal go gonił. Co za bzdura. Zawsze to powtarzałam i powtarzam – Teatr Telewizji ma swoją przez dziesięciolecia wypracowaną formę. Podkreślam: wypracowaną formę. Teatr Telewizji to nie tor wyścigowy Formuły 1 i nie jest eksperymentalnym teatrem offowym. Ma obowiązki wobec edukacji narodowej, powinien kształtować gusta, smak, znajomość tradycji. Mówiłam już –  formy Teatru Telewizji zazdrościli nam już w latach sześćdziesiątych Francuzi, którzy mają wielką tradycję teatralną, a jednak nie potrafili przeszczepić naszego artystycznego „wynalazku” na swój grunt, choć oni umieją, w przeciwieństwie do nas, dbać o swój dorobek kultury.

Jest Pani za bardzo tradycjonalną formułą Teatru Telewizji?

– Nie w tym rzecz, żeby kopiować jota w jotę to, co było. W ramach formy można i powinno się dokonywać modyfikacji, iść z duchem czasu. Jeśli prześledzić zmiany w języku Teatru Telewizji od jego początków w latach pięćdziesiątych do – powiedzmy – lat dziewięćdziesiątych, to widać duże zmiany: w stylu gry aktorskiej, formułach scenograficznych, pracy kamery czy rytmie. To było nieuchronne, ale  odbywało się bardzo powoli, ewolucyjnie, czyli niejako naturalnie, a nie poprzez gwałtowne, gorączkowe, nieprzemyślane ruchy.

Wierzy Pani w podtrzymanie istnienia tego teatru?

– Chcę wierzyć, choć obawiam się, że będzie to trudne bez stałej mobilizacji zainteresowanych środowisk. Dyskusji wokół być albo nie być Teatru Telewizji, takich jak ta, było już w przeszłości kilka, a on stale dołował.

Dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiali: Krzysztof Lubczyński i Paweł Pietruszkiewicz