„Saksofon” – Izabela Cywińska: to rzecz o winie i karze
Bardzo ceni Pani prozę Wiesława Myśliwskiego, skoro to już Pani czwarta realizacja telewizyjna na jej podstawie, po „Drzewie”, „Dotknięciach” i w „W poszukiwaniu straconego buta” według „Widnokręgu”. Co Panią tak fascynuje w tej prozie?
– Nie waham się powiedzieć, że to wielka proza i czuję się przynależna do jej „klubu fanów”. Najwspanialsze jest u Myśliwskiego słowo, doskonałe, krystaliczne, pełne znaczeń. Miałam nawet swego czasu zamysł zrealizowania czegoś w rodzaju serialu składającego się z 16 monologów z prozy Myśliwskiego, w wykonaniu wielkich polskich aktorów. Żyli wtedy jeszcze np. Gustaw Holoubek i Zbigniew Zapasiewicz. Pomysł upadł jednak z powodu braku pieniędzy. Zdecydowałam się więc w końcu na jeden monolog, pochodzący z przedostatniej powieści pisarza, znakomitego „Traktatu o łuskaniu fasoli”, uhonorowanego w 2007 roku nagrodą literacką „Nike”. Zdecydowałam się nie dla pieniędzy, bo budżet był niewielki, ale dla artystycznej satysfakcji. Zatytułowałam go „Saksofon”. Powieść jest wielowątkowa, więc mogłam wybrać jeden tylko wątek.
Ten monolog dotyczy czasu II wojny światowej, okupacji niemieckiej w Polsce.
– Tak, a konkretnie problemu winy i kary. Bohaterowi, granemu przez Janusza Gajosa tajemniczy przybysz, Pan w Czarnym Kapeluszu opowiada o winie swojego ojca, Niemca, który w czasie okupacji pacyfikował wieś, w której Bohater mieszkał jako mały chłopiec. Niemiec oszczędził chłopca, bo ten przypominał mu własnego syna. Teraz obaj usiedli naprzeciw siebie: syn niemieckiego żołnierza obarczony winą odziedziczoną po swoim ojcu i niedoszła ofiara tegoż ojca. W monologu Pan w Czarnym Kapeluszu rozważa, czy wina jest dziedziczna i dochodzi do wniosku, że tak, że nie można jej zmazać. Wina pozostaje i przechodzi na kogoś innego. Jednocześnie jest to monolog o Bogu, o śmierci, o przypadku w życiu i naturze naszej egzystencji.
Drugi aktor w tym przedstawieniu, to Jerzy Radziwiłowicz…
– Zaangażowałam wybitnych i myślących aktorów, bo tylko tacy mogli udźwignąć wszystkie finezje tej prozy, jej wielowarstwowość i bogactwo.
Jakie są relacje między obiema postaciami?
– To nie jest do końca jasne. Nie wiadomo tak do końca, czy obie postacie istnieją fizycznie obok siebie. A może Pan w Czarnym Kapeluszu, który pojawia się jako przybysz chcący kupić fasolę, jest personifikacją, wytworem wyobraźni Bohatera? Dlatego także jest to opowieść niepozbawiona elementu sensacji, niemal kryminalna. Może przybysz to zmaterializowana myśl, może postać zmyślona? Ten monolog, to opowieść metafizyczna. Nie wiadomo, co w niej jest prawdą, a co zmyśleniem, gdzie przebiega między nimi granica. Opowieść obrośnięta refleksją o życiu, śmierci, przyjaźni, historii, tradycji.
Jak się do tego dostraja scenografia?
– Scenografia Marcina Stajewskiego jest bardzo realistyczna i tworzy ją przestrzeń ni to pakamery, ni to szopy, gdzieś na terenie zajmowanym przez domki kampingowe. Chcę jeszcze dodać, że poza wielkimi walorami artystycznymi, proza Myśliwskiego, zwłaszcza „Widnokrąg”, jest dla mnie ważna osobiście, bo dzięki niej dowiedziałam się wiele o sobie, o moich własnych widnokręgach, o pop lataniach w życiu, o historii mojej generacji. Proza Myśliwskiego wzbogaciła, pogłębiła moja świadomość historyczną.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Krzysztof Lubczyński